Nie ma to jak poprzyczepiać się trochę do sposobu wykonania prac w dziedzinie, co do której ma się dość kiepskie (ok, żadne) doświadczenie.
Na szczęście przed dniem odbioru mieszkania znalazłem (razem z wujkiem Google) kilka milionów stron w sieci z przewymyślnymi radami na temat tego, co należy sprawdzić przed podpisaniem protokołu odbioru… i kilka z nich wziąłem sobie do serca:
W zasadzie prawie wszystkie punkty sprawdziłem, w czym Mariusz i Maciek (dzięki chłopaki) wraz z Martą i Igą („wygładzały atmosferę”) mocno pomogli! Nie wiem, czy wszystko było warto zaprotokołować, ale znaleźliśmy:
- brak prądu w gniazdkach we wszystkich pokojach (do sprawdzenia instalacja),
- lekko ocierające się przy zamykaniu okna (dwa, do wyregulowania),
- sporo niedoróbek w „wygładzonych i przygotowanych do malowania ścianach” (do poprawek),
- brak kątów – zapisaliśmy tylko te z kuchni, bo tam mają być płytki i na tych kątach najbardziej nam zależy (w pokojach gdzieniegdzie też lekko uciekały, ale tam to już nie mam ciśnienia, aby je poprawiać, nic to nie zmieni).
Pani kierowniczka (razem z panem Maćkiem, jej budowlanym ekspertem) dzielnie uwagi spisała, protokół wydrukowany i podpisany, pęk kluczy przekazany, liczniki spisane – mamy to! Dostaliśmy też pilot to bramy garażowej i nową wkładkę (zamek) do drzwi wejściowych, bo ta co była zamontowana to była dostępna dla wszystkich na budowie -wszystko również zaprotokołowane. Nowa wkładka jest już porządna, z kodem do dorobiebia dodatkowych kluczy, nigdy nie używana – bezpieczna.
Co do poprawek to warto wspomnieć, że już po godzinie ktoś punkt trzeci (ściany) poprawił, więc temat szybko ruszony. Elektryka, ściany, kąty – temat na poniedziałek.
Budowlanka to obszar, który tak na prawdę dopiero będę poznawał (bo robienie dziur w ścianach na zdjęcia i drobne szpachlowania w przeszłości chyba się nie liczą…) i starał się jak najlepiej realizować proste prace – w końcu do dewelopment, czyli słowo dość dobrze mi znajome;) W kolejnych wpisach będę opisywał postępy, głównie po to, aby:
- pamiętać, co było robione, jak, dlaczego, czym, z jakim efektem – przyda się przy następnych mieszkaniach (tym razem na wynajem),
- przechowywać zdobytą wiedzę, bo chociaż raczej nie będę – przynajmniej w najbliższej przyszłości – porywał się na klejenie płytek czy jakieś tematy hydrauliczne – to chcę mieć jedno miejsce ze spisanymi „złotymi myślami”, które w tym okresie będą mi przychodziły do głowy (bo później na pewno o nich zapomnę).
Wieczorem zabraliśmy również naszą Lenę, aby pokazać jej nowy własny (wspólny z Igą) pokój i ogólnie całe mieszkanie. Okazało się, że mamy jej pełny akcept, więc… zaczynamy!